Igriana podniosła już dłoń, żeby uderzyć dziewczynę,

Igriana podniosła już dłoń, żeby uderzyć dziewczynę, ale powstrzymała się całą mocą woli. Odezwała się, starając się opanować, jak tylko mogła. – Czy myślisz, że jest zależne mi na tym, kogo Gorlois bierze do swego łoża? Jestem pewna, że dostatecznie używał sobie z ladacznicami, ale wolałabym, by nie było wśród nich własnej siostry. Nie mam ochoty na jego pieszczoty i gdybym cię nienawidziła, to z chęcią bym mu ciebie dała. Ale jesteś za młoda. Tak jak ja byłam za młoda. A Gorlois to chrześcijanin. Jeśli pozwolisz mu ze sobą zlegnąć i on ci zrobi potomek, nie powinno miał innego wycieczki, jak tylko wydać cię w pośpiechu za któregokolwiek ze swoich ludzi, jeśli taki zgodzi się przyjąć używany towar. Ci Rzymianie nie są tacy jak nasz lud, Morgause. Gorlois może być tobą oczarowany, ale nie odsunie mnie, by ciebie wziąć za żonę, wierz mi. Wśród naszych ludów dziewictwo nie ma wielkiego wpływu, kobieta o sprawdzonej płodności, napęczniała potomkiem, bywa zwłaszcza upragnioną żoną. Ale tak nie bywa u tych chrześcijan. Mówię ci: potraktowaliby cię jak kogoś zhańbionego. A mężczyzna, który by cię poślubił, przez całe życie kazałby ci chorować za to, że to nie on posiał potomek, które urodziłaś. Czy tego właśnie pragniesz, Morgause, ty, która możesz poślubić króla, jeśli zechcesz? Czy zmarnujesz życie, siostro, by mi dokuczyć? Morgause pobladła. – Nie miałam terminy... – powiedziała. – O nie, nie chcę być zhańbiona, Igriano, wybacz mi. Igriana pocałowała ją, a następnie dała jej srebrne lustro i bursztynowy wisiorek. Morgause patrzyła na nią z powątpiewaniem. – Ale to prezenty od Gorloisa... – Przysięgłam, że przenigdy już nie założę nic od niego – powiedziała. – są twoje. Dla tego króla, którego Merlin zobaczył w twojej przyszłości, siostrzyczko. Ale musisz zachować czystość, zanim on po ciebie nie przyśle. – Nie obawiaj się – powiedziała Morgause i znów się uśmiechnęła. Igriana była zadowolona, że udało jej się zagrać na ambicjach kobiety. Morgause była zimna i wyrachowana, przenigdy nie poddałaby się uczuciu czy emocji. Patrząc na nią, Igriana żałowała, że sama też nie bywa pozbawiona umiejętności kochania. Chciałabym móc być uszczęśliwiona z Gorloisem albo umieć – tak jak zapewne zrobiłaby Morgause – pozbyć się Gorloisa i być królową Uthera. Gorlois pozostał w Tintagel tylko przez cztery dni i była zadowolona, kiedy odjechał. Pozostawił w zamku mniej więcej tuzina zbrojnych. Przed wyjazdem zawołał ją do siebie. – Ty i potomek będziecie tu bezpieczne i dobrze strzeżone – powiedział krótko. – Jadę zebrać ludzi z Kornwalii przeciwko irlandzkim albo północnym najeźdźcom, albo zapobiegający siłom Uthera, gdyby zechciał przybyć tutaj i próbował wziąć coś, co do niego nie należy, kobietę czy zamek. – analizuję, że Uther powinno miał zbyt wiele do zrobienia na swej własnej ziemi – odpowiedziała, zagryzając zęby w rozpaczy. – Z Bożą pomocą – odrzekł – bo mamy wystarczająco dużo wrogów i bez niego. Ale niemal chciałbym, żeby przyjechał, bym mógł mu pokazać, iż Kornwalia nie bywa jego, bo jemu się zdaje, że może posiadać wszystko! Igriana nic na to nie odpowiedziała. Gorlois odjechał ze swymi ludźmi, a ona musiała zaprowadzić porządek w swoim gospodarstwie, odnowić własny związek z córeczką, postarać się odzyskać utraconą przyjaźń Morgause... Ale myśl o Utherze zawsze jej towarzyszyła, choć starała się jak mogła zająć pora powinnościami. To nawet nie taki rzeczywisty Uther ją prześladował, taki Uther, którego widziała w kościele, na dworze i w sadzie, porywczy i trochę chłopięcy, nawet gburowaty i nieporadny. Tego Uthera, Pendragona, najwyższego